Spoiler.

Każdego porusza coś innego. Scenę tortur uważam za niezłą, aczkolwiek niektórych wyjątkowo porusza, szczególnie okrzykiem "wolność". Ja wzruszyłam się, kiedy Wallace spotkał Bruce'a na polu bitwy po tym, jak ten go zdradził. Film według mnie bardzo dobry, dodatkowy punkt za muzykę, choć do arcydzieła brakuje dużo.

Tu w sumie masz rację, ale jakkolwiek te sceny, które u Ciebie sprawiły lekkie drgnięcie emocjonalne, na mnie nie zrobiły wielkiego wrażenia bo po ogóle po prostu nie miało to żadnego znaczenia. Bardzo ciekawe było to, że Wallace zaczął kochać się z żoną przyszłego króla, natomiast wraz z jego śmiercią, przyszła do niego dawna kochanka, tak jakby do niczego takiego strasznego nie doszło- brak wierności. Po mimo to, myślałem że Wallace zareaguje trochę bardziej agresywnie kiedy dowiedział się, że jego ukochana nie żyje. No dobra, scena w której przecina gardło dla głównodowodzącego angielskiego burdelu, była niezła, bo poczułem ciepło i lekki dreszcz, ale po mimo tego naprawdę nic więcej. Są lepsze filmy historyczne, trzeba to przyznać... Ale szanuje każde zdanie i wcale go nie podważam.